wtorek, 8 lutego 2011

Dzidzia…

Najbardziej lubię w wyszywaniu to, że na początku masz trochę krzyżyków, które nic nie przypominają. Potem masz zarys jakiegoś kształtu. No i powstaje obrazek.

Potrzebowałam jakiejś odskoczni od „gałązek”, które wyszywam. Znalazłam śliczne wzory na metryczki dla dzieciaczków. Postanowiłam wypróbować jak to wyjdzie. Najpierw pomyślałam, że zrobię metryczkę na chrzciny dla dziecka koleżanki, ale nie wiem czy będzie wyprawiać chrzciny. No ale zrobić obrazek nie zaszkodzi. Awaryjnie będzie, a jak nie dla tej niuni to poleży… mocy nabierze i będzie dla innej niuni. Przecież wyszycie napisów nie zajmie dużo czasu.

A tak to wyglądało po pierwszym dniu




A tu już zaczyna być widać kształt


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz